Teraz powiedziałbym, że zawiodłam moją najlepszą przyjaciółkę. Nie obroniłam jej i żałuję, że nie było mnie w momencie gdy Lissa najbardziej tego potrzebowała.
Swoje uczucia postawiłam na pierwszym miejscu, co było podłe.
Oni są najważniejsi.
Nie miałam prawa zostawiać Liss. Nie mogłam myślec tylko o sobie.
W to bagno wpakowałam rownież Dymitra.
-Czyli sądzi pani, że to pani wina?- sprawa Belikova odbywała się w jednej z głównych kwater moroji, sto kilometrów od akademi. Stałam jako świadek przed sądem i opowiedziałam całą historię w skrócie. Oczywiście kładąc całą nieuwagę na siebie. Nie chciałam, żeby Dymitr miał kłopoty.
-Tak. To ja zatrzymałam strażnika Belikova- od czasu zamieszania przed dormitorium, cały czas szukałam karteczki i Lily. Ta dwójka przepadła razem z Lissą. Ale również starałam się unikać wzroku Dymitra. Całowaliśmy się. Niby krótko, jednak zaklęcie, któro miało pomóc Lissie zniknęło zanim oprzytomniałam.
-Oskarżony mówił co innego- sędzina była nieznośna.
-Oskarżony ma wyrzuty sumienia. Czy nie widzicie, że chce mi pomóc? Jest dobry i nigdy nie pozwoliłby sobie na chwilę nieuwagi - odwracałam kota ogonem.
-A jednak pozwolił sobie i to z nowicjuszką - na sali rozległ się szmer. Czy ona mi coś zarzucała?
-Przepraszam, ale nie mam pojęcia co pani sugeruje.
-Myśle, że strażnik Belikov miał swoje powody i pani również, że zaniedbał swój obowiązek- nie wiem do czego zmierzała, ale najwyraźniej dała za wygraną. Być może uwierzyła w moje zeznania.
Po krótkiej naradzie sąd skazał mnie na prace społeczne, a Dymitra uniewinniono.
-Lissa to moja przyjaciółka i mogłam ją bardziej przypilnować- tłumaczyłam Belikovi gdy wracaliśmy do szkoły.
- Lissa to moja podopieczna, Rose-stwierdził. Miał sobie zazłe, że to ja oberwałam.
Gdyby nie sytuacja bardzo bym się cieszyła, że spędzam czas z Dymitrem i to sam na sam.
-Rose to co się zdarzyło...
-Wiem- to było złe i bla bla bla. Kropka.
-Rosemarie Hathaway- obudził mnie czyjś głos. Otworzyłam oczy i zatkało mnie.
Byłam w ogrodzie. Słońce grzało moje ciemne włosy, a czoło pokrył pot.
-Pięknie tu, prawda?- jasność zalewała krzewy róż, zza drzew wyłoniła się postać chłopca.
-Adrian Iwaszkov- przedstawił się. Oniemiałam. Iwaszkov. Ten z rodziny królewskiej- A ty jesteś dampirem, który dostał prace społeczne.
-Skąd to wiesz?
-Mogłaś się rozerzeć po sali. Nie tylko ty tam byłaś. Sama królowa wysłała strażników na przesłuchanie...
-Hej! Czy ty mi się patrzysz na biust?
-Rose Hathaway. Ostra jak kolec.
-Co tu robisz?
-Śnię i ty też śnisz. Jestem wytworem twojej dzikiej wyobraźni- puścił do mnie oko.
-Jak to zrobiłeś? Umiesz przenikać do umysłu?
-Tak. Oto moja tajemnica. Zgadłaś!
-Dlaczego akurat ja, a nie na przykład królowa Tatiana?
-Bo to ty nosisz pocałunek cienia i byłaś blisko z Wasilisą Dragomir-przybrał oficjalny ton.
-Szpiegujesz mnie?
-Tak, ale tylko dla siebie. Nie wiedzą, że tu jestem- na język przyszło mi jedno, bardzo ważne pytanie. Kto nie wie?
-Adrian. Znam cię tylko przez pięć minut, jednak stwierdzam, że jesteś kompletnym idiotą.
-Wolałbym określenie "romantyk".
-Ogród jest ładny, ale twoje teksty są ubogie. Gdybyś posiadał informacje na temat strzyg i Lily Ashton, dla której problemem jest wyjaśnienie sytuacji...
-Znam Lily. Nie jest tym kim się wydaje-Adrian najwidoczniej nie miał już nic do powiedzenia.- Dobranoc - zdążył tylko powiedzieć, bo ja już odpłynęłam w ciemność.
Następne trzy dni miałam całe zawalone. Tu trening, tam nauka. Nie miałam czasu nawet pomyśleć. Chciałam dowiedzieć się gdzie przebywa Lily i Lissa, ale poza Adrianem nikt o nich nie słyszał. Zresztą Iwaszkov też pewnie nie miał pojęcia co się dzieje.
Szkoła szybko otrząsnęła się po ataku strzyg. Podwoili osłony i sprowadzili więcej strażników.
-Nieźle co? Mamy jeszcze mniej swobody niż przedtem- kpił Mason. To prawda. Kirowa się bardzo przejęła i teraz kontroluje każdy nasz ruch. To męczące.
Do tego jeszcze pyrzyczepiła się Mia.
-Czujesz się głupio...
-Spadaj, Rinaldi!-wrzasnęłam.
-Jesteś nerwowa.
-Nie jestem nerwowa, po prostu cię nie lubię*- na szczęście dała mi odetchnąć i sobie poszła.
Pewnego ranka na stołówce Christian Ozera podpalił jednego z uczniów. Dopiero wtedy się skapnęłam, że chłopak musi cierpieć. On też stracił Lisse. Może nie byli bardzo blisko, ale pierwszy raz się do kogoś odezwał i uśmiechnął, a teraz znowu zamkną się w sobie. Tym razem po stracie przyjaciółki.
Chciałam z nim porozmawiać, może nie jest niebezpieczny, może po raz kolejny się myliłam. Jednak Ozera mnie wyprzedził.
- W kaplicy o dziewiątej, Hathaway. Chce ci coś pokazać.
*cytat z Pamiętników Wampirów
Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńEkehem- egh-egh-khee....
OdpowiedzUsuńDuszę się.
Fffreszcie fanfick Akademii Wampirów.
Nie jednak nie.
Egh-ekhem..
Mam zastrzeżenie. Trrochę krótkie :3
Tak na serio- powodzenia
Zapraszam na mojego ;) W sumie, ma główna bohaterka ma nawet bardziej cięty język niż Rose ;)
Usuńprzezstrony.blogspot.com
UsuńCzekam na kolejne :) I zapraszam do mnie: http://on-the-way-to-wonderland-0.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, choć nie jestem na bieżąco. Dobrze opisane uczucia dziewczyny, na samym początku opowiadania. Są przepełnione emocjami... Śliczny wygląd bloga i karta z bohaterami postaci. Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)))
OdpowiedzUsuńhttp://messedupworldxoxo.blogspot.com/
Cudowne...Czekam na następny i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńdlaczego-kochamy-tak-mocno.blogspot.com
delena-love-always-forever.blogspot.com
jacob-renesmee-love.blogpot.com
Pozdrawiam i zapraszam.
Super!:D Czyli szukanie zasięgu na tych Mazurach się opłaciło xd
OdpowiedzUsuń